Magia ma jednak w zwyczaju czekać w ukryciu
niby grabie leżące w trawie.
- Terry Pratchett
niby grabie leżące w trawie.
- Terry Pratchett
Wyszłam z domu nie informując rodziców gdzie wychodzę. Wiedziałam, że po mojej "ucieczce" nie pozwoliliby mi nigdzie wyjść. Miałam jednak nadzieję, że nie zorientują się w najbliższym czasie, że mnie nie ma. W Elitroki czas płyną o wiele szybciej, tak więc spędzając tam dobę rezygnowałam z tylko kilku godzin życia na ziemi. Tak przynajmniej wynikało z mojej ostatniej wizyty.
Miałam wiele pytań, na które nie znałam odpowiedzi. Jeszcze z godzinę temu chciałam o tym wszystkim zapomnieć. Jednak przez ten realny sen wszystko się we mnie odmieniło. Poczułam silną więź z tajemniczym miejscem. Musiałam się do niego dostać za wszelką cenę. Nie ważne ile tipsów miałabym przy tym połamać.
Dobiegłam do zaułka, w którym ostatnio znajdowało się tajemnicze przejście do tej magicznej krainy. Jednak mimo tego, że posiadałam latarkę, która miała rozjaśnić mrok nocy, nie mogłam dostrzec żadnych drzwi. Wszystkie moje wysiłki poszły na marne. No fakt. Ostatnim razem żeby się pojawiły ten dziwny koleś musiał machnąć swoją ręką. Zaczęłam przywracać w głowie wydarzenia z ostatniego dnia. Próbowałam znaleźć w głowie imię dziwnego gościa, od którego to wszystko się zaczęło. Jak zwykle moja pamięć mnie zawodziła. Po kilku próbach układania w głowie różnych literek w końcu zaczęło mi coś świtać.
- Anthony! - wykrzyknęłam głośno, jednak tak, aby nie obudzić mieszkańców miasta oraz nie nasłać na siebie policji.
Rozejrzałam się dookoła. Moje nawoływanie nie przyniosło żadnych skutków, ponieważ nie słyszałam żadnych kroków, ani nie spostrzegłam żadnej postaci. Postanowiłam spróbować ponownie.
- Anthony! Anthony! - wołałam, starając się oddychać głęboko, po to aby nie stracić cierpliwości.
Gdy dalej nie słyszałam żadnego odzewu zaczynałam się coraz bardziej denerwować. Nigdy nie byłam cierpliwa, dlatego nie można było się spodziewać po mnie zbyt wiele. Zawsze na zawołanie, od razu dostawałam to czego chciałam. Po prostu byłam nazbyt rozpieszczona. Właściwie to nie przeszkadzało mi to. Byłam czymś w rodzaju księżniczki we własnym domu.
Przykucnęłam na chwilę, aby zastanowić się nad tym co robić dalej. Musiałam postawić na swoim i się nie poddać. Na szczęście zbytnio się nie zmęczyłam, ponieważ po kilku krótkich minutkach poczułam lekki dotyk na ramieniu. Automatycznie podniosłam się z ziemi jednocześnie odwracając się na pięcie. Tak jak chciałam przede mną znajdował się posłaniec królewski. Gdy tylko go zobaczyłam uśmiechnęłam się szeroko pokazując rządek niedawno wybielanych zębów.
Chłopak ponownie ubrany był w przedpotopowy strój. Starałam się jednak nie zwracać na niego uwagi. Miałam w końcu inne zadanie. Postanowiłam więc nie owijać w bawełnę i od razu przejść do sedna sprawy.
- Chcę wrócić do Elitroki. Zabierz mnie tam - powiedziałam stanowczym tonem zakładając ręce na piersi.
Chciałam pokazać, że jestem twarda i że wcale się go nie boję. Przecież gdybym ładnie go poprosiła pomyślałby, że jestem miękka i nie poradzę sobie w trudnej sytuacji. Przecież podobno byłam potomkinią królowej. Jakieś geny musiałam więc po niej odziedziczyć.
Anthony spojrzał na mnie wykrzywiając swoje usta w lekkim uśmiechu. Jednak nie protestował. W końcu to on nie chciał żebym wróciła na ziemię. To Emmanuela mnie wypuściła. Tak jak ostatnim razem machnął delikatnie i subtelnie dłonią i ponownie ukazały się przed nami drzwi. Tym jednak razem były o odcień jaśniejsze. Mimo to przeszłam przez portal i ponownie pojawiłam się w magicznej krainie. W międzyczasie mój towarzysz odezwał się do mnie.
- Myślałem, że aż tak szybko do nas nie wrócisz.
Uśmiechnęłam się do niego nic nie odpowiadając. Właściwie niby co miałam odpowiedzieć? To, że ciągnie mnie tutaj, jak magnes do lodówki? Przecież to by oznaczało, że przegrałam. Moja duma się na to nie zgadzała. Tak więc nie zwracając na niego uwagi od razu skierowałam się do wnętrza zamku.
Gdy tylko weszłam do środka moim celem stało się znalezienie Emmanueli. Ponieważ nie wiedziałam gdzie mogę ją znaleźć zwróciłam się do jednego z jej służących (według mnie nim był). Nie było przecież sensu w tym, żeby chodzić od pomieszczenia do pomieszczenia sprawdzając, czy nie ma tam przypadkiem szanownej królowej. A na Anthonego chyba nie mogłam liczyć, ponieważ ulotnił się przy najbliższej okazji. Myślałam, że na polecenie jego szefowej miał mnie pilnować. Jakoś słabo według mnie wywiązywał się z zadania, ale to nie ważne. Dzięki pomocy tutejszego mieszkańca wiedziałam, w którą stronę dokładnie powinnam się kierować
Trafiłam do jednego z długich, ciemnych korytarzy. Mimo, że paliły się lampy zawieszone na suficie, to i tak było tutaj ponuro. Po obu moich stronach co kilka metrów znajdowały się kolejne drzwi. Według instrukcji miałam wejść do piętnastych po prawej stronie. Na ścianach wisiało pełno obrazów przedstawiających portrety różnych ludzi. Na górnej części zostały umieszczone daty, zapewne oznaczały one lata życia. Całość była tajemnicza i mroczna. W tej części nie było ani jednego okna, dlatego też mój strach był raczej uzasadniony. W końcu nie miałabym za bardzo kąt stąd uciec.
Po kilku minutach dotarłam do wyznaczonego pomieszczenia. Automatycznie, nie przedłużając weszłam do środka. Wbrew pozorom pokój był malutki. Znajdowało się w nim wielkie, różowe łoże po lewej stronie, a przy nim biała szafka nocna. Na przeciwko mnie znajdowało się wielkie okno z białymi, długimi firanami sięgającymi aż do ziemi. Ściany miały odcień podobny do koloru pościeli. Właściwie podobał mi się ten wystrój. Sama chętnie chciałabym mieć taki pokoik. Tak jak się spodziewałam na łóżku siedziała królowa ze zdjęciem w ręku. Odchrząknęłam, dlatego że chciałam aby kobieta mnie spostrzegła. Dzięki temu od razu odwróciła się i spojrzała w moją stronę. Na jej ustach pojawił się uśmiech, który dodawał jej uroku. Wskazała ręką na łóżko, co miało oznaczać, że mam się do niej przysiąść. Nic nie mówiąc wykonałam posłusznie polecenie.
Spojrzałam na fotografię czarno białą, na której znajdowało się maleństwo i o dziwo moja prawna opiekunka. Zaskoczyło mnie to. Nie musiałam jednak długo czekać na wyjaśnienia, ponieważ moja towarzyszka się odezwała.
- To zdjęcie zostało zrobione przeze mnie kilkanaście lat temu. Jak się możesz spodziewać jesteś na nim ty - uśmiechnęła się. - Zawsze na nie spoglądam, gdy tylko mam jakieś problemy. Jesteś moim światełkiem w tunelu rozjaśniającym nawet największe ciemności.
Spojrzałam na nią. Po jej policzku spłynęła mała łza. Przez chwilę zrobiło mi się jej żal. Jednak skarciłam samą siebie w myślach, ponieważ nie przyszłam tu po to, aby użalać się nad starszą kobietą.
- Śniła mi się matka - powiedziałam, a po chwili dodałam. - Prawdziwa matka.
Emmanuela spojrzała na mnie zaskoczona. Chyba nie spodziewała się takiego obrotu sprawy. Nie miała pojęcia, co tak na prawdę było przyczyną mojego przybycia. Nie mówiła nic, dlatego też kontynuowałam.
- Mówiła, że mam tu wrócić. Podobno jestem wam potrzebna i nie poradzicie sobie beze mnie. Wróciłam tu po to, aby dowiedzieć się czy to prawda oraz to jaką mam rolę w całym tym kolorowym bagnie - uśmiechnęłam się mimowolnie.
Królowa skierowała swój wzrok na ziemię. Widać było, że nad czymś się zastanawia. Prawdopodobnie próbowała uformować odpowiednią wypowiedź. Moje serce waliło jak szalone. Nie miałam pojęcia dlaczego.
- Jesteś moją potomczynią. Prawowitą następczynią tego tronu. Moja moc coraz bardziej słabnie, twoja natomiast rośnie w siłę. O tej porze powinnaś zaczynać miewać wizje. Powinnaś się szkolić.
Przypomniałam sobie wydarzenie ze szkoły, gdy zasłabłam. Ten tron, berło, ludzie - to wszystko było związane z tym miejscem, więc nie miałam jednak halucynacji. Jednak dlaczego lekarz wykrył u mnie to znamię? Miałam nadzieję, że za chwilę uzyskam na to pytanie odpowiedź.
- Tylko ty możesz uratować nas przed ciemnością - kontynuowała.
- Jaką ciemnością? Brak wam elektryczności? Sorry, ale tego chyba wam nie załatwię - odpowiedziałam z lekkim sarkazmem.
- Oh - królowa jęknęła. - Ciemność to nasz odwieczny wróg.
- Anthony! - wykrzyknęłam głośno, jednak tak, aby nie obudzić mieszkańców miasta oraz nie nasłać na siebie policji.
Rozejrzałam się dookoła. Moje nawoływanie nie przyniosło żadnych skutków, ponieważ nie słyszałam żadnych kroków, ani nie spostrzegłam żadnej postaci. Postanowiłam spróbować ponownie.
- Anthony! Anthony! - wołałam, starając się oddychać głęboko, po to aby nie stracić cierpliwości.
Gdy dalej nie słyszałam żadnego odzewu zaczynałam się coraz bardziej denerwować. Nigdy nie byłam cierpliwa, dlatego nie można było się spodziewać po mnie zbyt wiele. Zawsze na zawołanie, od razu dostawałam to czego chciałam. Po prostu byłam nazbyt rozpieszczona. Właściwie to nie przeszkadzało mi to. Byłam czymś w rodzaju księżniczki we własnym domu.
Przykucnęłam na chwilę, aby zastanowić się nad tym co robić dalej. Musiałam postawić na swoim i się nie poddać. Na szczęście zbytnio się nie zmęczyłam, ponieważ po kilku krótkich minutkach poczułam lekki dotyk na ramieniu. Automatycznie podniosłam się z ziemi jednocześnie odwracając się na pięcie. Tak jak chciałam przede mną znajdował się posłaniec królewski. Gdy tylko go zobaczyłam uśmiechnęłam się szeroko pokazując rządek niedawno wybielanych zębów.
Chłopak ponownie ubrany był w przedpotopowy strój. Starałam się jednak nie zwracać na niego uwagi. Miałam w końcu inne zadanie. Postanowiłam więc nie owijać w bawełnę i od razu przejść do sedna sprawy.
- Chcę wrócić do Elitroki. Zabierz mnie tam - powiedziałam stanowczym tonem zakładając ręce na piersi.
Chciałam pokazać, że jestem twarda i że wcale się go nie boję. Przecież gdybym ładnie go poprosiła pomyślałby, że jestem miękka i nie poradzę sobie w trudnej sytuacji. Przecież podobno byłam potomkinią królowej. Jakieś geny musiałam więc po niej odziedziczyć.
Anthony spojrzał na mnie wykrzywiając swoje usta w lekkim uśmiechu. Jednak nie protestował. W końcu to on nie chciał żebym wróciła na ziemię. To Emmanuela mnie wypuściła. Tak jak ostatnim razem machnął delikatnie i subtelnie dłonią i ponownie ukazały się przed nami drzwi. Tym jednak razem były o odcień jaśniejsze. Mimo to przeszłam przez portal i ponownie pojawiłam się w magicznej krainie. W międzyczasie mój towarzysz odezwał się do mnie.
- Myślałem, że aż tak szybko do nas nie wrócisz.
Uśmiechnęłam się do niego nic nie odpowiadając. Właściwie niby co miałam odpowiedzieć? To, że ciągnie mnie tutaj, jak magnes do lodówki? Przecież to by oznaczało, że przegrałam. Moja duma się na to nie zgadzała. Tak więc nie zwracając na niego uwagi od razu skierowałam się do wnętrza zamku.
Gdy tylko weszłam do środka moim celem stało się znalezienie Emmanueli. Ponieważ nie wiedziałam gdzie mogę ją znaleźć zwróciłam się do jednego z jej służących (według mnie nim był). Nie było przecież sensu w tym, żeby chodzić od pomieszczenia do pomieszczenia sprawdzając, czy nie ma tam przypadkiem szanownej królowej. A na Anthonego chyba nie mogłam liczyć, ponieważ ulotnił się przy najbliższej okazji. Myślałam, że na polecenie jego szefowej miał mnie pilnować. Jakoś słabo według mnie wywiązywał się z zadania, ale to nie ważne. Dzięki pomocy tutejszego mieszkańca wiedziałam, w którą stronę dokładnie powinnam się kierować
Trafiłam do jednego z długich, ciemnych korytarzy. Mimo, że paliły się lampy zawieszone na suficie, to i tak było tutaj ponuro. Po obu moich stronach co kilka metrów znajdowały się kolejne drzwi. Według instrukcji miałam wejść do piętnastych po prawej stronie. Na ścianach wisiało pełno obrazów przedstawiających portrety różnych ludzi. Na górnej części zostały umieszczone daty, zapewne oznaczały one lata życia. Całość była tajemnicza i mroczna. W tej części nie było ani jednego okna, dlatego też mój strach był raczej uzasadniony. W końcu nie miałabym za bardzo kąt stąd uciec.
Po kilku minutach dotarłam do wyznaczonego pomieszczenia. Automatycznie, nie przedłużając weszłam do środka. Wbrew pozorom pokój był malutki. Znajdowało się w nim wielkie, różowe łoże po lewej stronie, a przy nim biała szafka nocna. Na przeciwko mnie znajdowało się wielkie okno z białymi, długimi firanami sięgającymi aż do ziemi. Ściany miały odcień podobny do koloru pościeli. Właściwie podobał mi się ten wystrój. Sama chętnie chciałabym mieć taki pokoik. Tak jak się spodziewałam na łóżku siedziała królowa ze zdjęciem w ręku. Odchrząknęłam, dlatego że chciałam aby kobieta mnie spostrzegła. Dzięki temu od razu odwróciła się i spojrzała w moją stronę. Na jej ustach pojawił się uśmiech, który dodawał jej uroku. Wskazała ręką na łóżko, co miało oznaczać, że mam się do niej przysiąść. Nic nie mówiąc wykonałam posłusznie polecenie.
Spojrzałam na fotografię czarno białą, na której znajdowało się maleństwo i o dziwo moja prawna opiekunka. Zaskoczyło mnie to. Nie musiałam jednak długo czekać na wyjaśnienia, ponieważ moja towarzyszka się odezwała.
- To zdjęcie zostało zrobione przeze mnie kilkanaście lat temu. Jak się możesz spodziewać jesteś na nim ty - uśmiechnęła się. - Zawsze na nie spoglądam, gdy tylko mam jakieś problemy. Jesteś moim światełkiem w tunelu rozjaśniającym nawet największe ciemności.
Spojrzałam na nią. Po jej policzku spłynęła mała łza. Przez chwilę zrobiło mi się jej żal. Jednak skarciłam samą siebie w myślach, ponieważ nie przyszłam tu po to, aby użalać się nad starszą kobietą.
- Śniła mi się matka - powiedziałam, a po chwili dodałam. - Prawdziwa matka.
Emmanuela spojrzała na mnie zaskoczona. Chyba nie spodziewała się takiego obrotu sprawy. Nie miała pojęcia, co tak na prawdę było przyczyną mojego przybycia. Nie mówiła nic, dlatego też kontynuowałam.
- Mówiła, że mam tu wrócić. Podobno jestem wam potrzebna i nie poradzicie sobie beze mnie. Wróciłam tu po to, aby dowiedzieć się czy to prawda oraz to jaką mam rolę w całym tym kolorowym bagnie - uśmiechnęłam się mimowolnie.
Królowa skierowała swój wzrok na ziemię. Widać było, że nad czymś się zastanawia. Prawdopodobnie próbowała uformować odpowiednią wypowiedź. Moje serce waliło jak szalone. Nie miałam pojęcia dlaczego.
- Jesteś moją potomczynią. Prawowitą następczynią tego tronu. Moja moc coraz bardziej słabnie, twoja natomiast rośnie w siłę. O tej porze powinnaś zaczynać miewać wizje. Powinnaś się szkolić.
Przypomniałam sobie wydarzenie ze szkoły, gdy zasłabłam. Ten tron, berło, ludzie - to wszystko było związane z tym miejscem, więc nie miałam jednak halucynacji. Jednak dlaczego lekarz wykrył u mnie to znamię? Miałam nadzieję, że za chwilę uzyskam na to pytanie odpowiedź.
- Tylko ty możesz uratować nas przed ciemnością - kontynuowała.
- Jaką ciemnością? Brak wam elektryczności? Sorry, ale tego chyba wam nie załatwię - odpowiedziałam z lekkim sarkazmem.
- Oh - królowa jęknęła. - Ciemność to nasz odwieczny wróg.
***
Retrospekcja, 1768r. Świat w oczach Carola Casmarti.
Było piękne jesienne popołudnie. Uwielbiałem tą porę roku, ponieważ wtedy nasz świat przybiera różne odcienie pomarańczowego, czy czerwonego. Są to kolory, które od zawsze uwielbiałem. Ten dzień był jednak szczególny. Dokładnie rok temu (liczonego w latach ziemskich) na świat przyszła moja pierwsza córka Emmanuela. To właśnie ona za kilkadziesiąt lat zasiądzie na tronie mojego ojca.
Od zawsze mieszkaliśmy w Elitroki. Urodziłem się tu i wychowywałem, spędziłem ponad sto lat swojego życia. Nasza kraina była spokojna i piękna. Nigdy nie było tu żadnych problemów. Wszyscy mieszkańcy byli zgodni ze sobą we wszystkim. Kochali się i pomagali, gdy tylko zaszła potrzeba. Dlatego też mój ojciec nie miał zbyt wiele pracy związanej z rządzeniem. Zajmował się natomiast dbaniem o nasz dobrobyt. Dla swoich poddanych oddałby wszystko, nawet swój majątek. Dzięki temu nikt tutaj nie zaznał biedy.
Jak zwykle w dzień święta rodzinnego wszyscy zasiedli do wspólnej, eleganckiej kolacji. Oprócz mieszkańców zamku przy wielkim stole znajdowali się również przyjaciele z miasta, kilku przedstawicieli aniołów, rasy ludzkiej, elfów i innych stworów tego świata. Po uroczystym toaście służący zaczęli podawać jedzenie. W naszym kraju panowała również tradycja, że kelnerzy są traktowani jako bliscy krewni, tak więc po przyniesieniu odpowiednich posiłków oni również dosiedli się do stołu, aby wspólnie z nami świętować.
Mała Emmanuela otrzymała wiele rozmaitych prezentów i życzeń. Była kochanym dzieckiem. Uśmiech nigdy nie znikał z jej twarzy. Wraz z jej matką kochaliśmy ją z całego serca. Była naszą perełką, tym bardziej, że Leonora nie mogła mieć więcej dzieci.
Kiedy zaczęło się ściemniać powietrze ochładzało się. Im ciemniej, tym zimniej. Nikt z gości jednak nie zwracał na to uwagi, tłumacząc że zbliża się zima, więc takie rzeczy mają prawo się wydarzyć. Wszyscy kontynuowali zabawę i rozmowy. Po kilkunastu minutach Fasthor - jeden z przyjaciół rodzinnych, wstał. Gdy to uczynił automatycznie zgasły wszystkie światła znajdujące się w sali balowej. Od razu wybuchła ogromna panika. Nikt nie wiedział co się dzieje. Wraz z ojcem zaczęliśmy wszystkich uspokajać, że to tylko awaria i zaraz nasi służący przywrócą jasność. Nasze wyjaśnienia przerwał właśnie Fasthor.
Kiedy zaczęło się ściemniać powietrze ochładzało się. Im ciemniej, tym zimniej. Nikt z gości jednak nie zwracał na to uwagi, tłumacząc że zbliża się zima, więc takie rzeczy mają prawo się wydarzyć. Wszyscy kontynuowali zabawę i rozmowy. Po kilkunastu minutach Fasthor - jeden z przyjaciół rodzinnych, wstał. Gdy to uczynił automatycznie zgasły wszystkie światła znajdujące się w sali balowej. Od razu wybuchła ogromna panika. Nikt nie wiedział co się dzieje. Wraz z ojcem zaczęliśmy wszystkich uspokajać, że to tylko awaria i zaraz nasi służący przywrócą jasność. Nasze wyjaśnienia przerwał właśnie Fasthor.
Był to brunet o ciemnych oczach. Miał około trzydziestu lat w wieku ludzkim. Jego rodzice zginęli kilka lat temu w walce za jakąś inną krainę, z której pochodzili, dlatego też mężczyzna sam musiał zajmować się młodszym bratem i siostrą. Niektórzy uważali, że ta rodzina jest nawiedzona. Potrafili błąkać się nocą wymawiając jakieś słowa w innym języku nie zrozumiałym dla pozostałych. Nikt jednak się ich nie miał. My natomiast często miło spędzaliśmy z nimi czas.
- Oj nie - odezwał się nasz gość. - To już koniec panowania Casmartich. Teraz czas, abyśmy to my zaczęli władać Elitrokią - krzyknął zmieniając głos na bardziej przerażający.
Nie mogłem go dostrzec, ponieważ ciemność była wszędzie. Po chwili poczułem wielki chłód. Zaraz potem zaczęły pojawiać się pioruny i słychać było grzmoty. Wszyscy zaczęli krzyczeć. Ja jednak starałem się zachować zimną krew. Musiałem odnaleźć moją małżonkę z dzieckiem. Błyskawice natomiast ciągle pojawiały się w innych miejscach. Od tej pory nasze królestwo nie było już takie samo.
***
Emmanuela spojrzała na mnie. Nie odpowiadałam nic, chciałam wiedzieć więcej o historii królestwa i ciemności. To wszystko było takie tajemnicze, ale i ciekawe, smutne i pociągające. Nie mogłam uwierzyć, że dzieje się to naprawdę. Przekonywałam się coraz bardziej do tej kobiety. Wiedziałam, że nie zrobi mi nic złego. Miałam ochotę jej pomóc. Bo to właśnie na tym jej najbardziej zależało.
- Musisz zacząć szkolenie - powiedziała kobieta. - Nauczysz się kontrolowania swoich mocy, tak aby stały ci się przydatne, a nie przeszkadzały.
- Jakich mocy? - zapytałam zaskoczona. - Przecież żadnych nie mam. No chyba, że talent do śpiewania, bo ten akurat mam niezły.
- Ależ masz - staruszka uśmiechnęła się. - Złóż dłoń w pięść i skup się na tamtych kwiatach - dodała wskazując mały bukiecik margaretek stojących na szafce nocnej.
Chwyciła mnie delikatnie za rękę i zaczęła wykonywać nią małe, powolne obrotu. Nie przeciwstawiałam się, a wręcz przeciwnie dawałam jej sobą kierować. Na początku nic się nie działo, po chwili jednak roślinki zaczęły wychodzić z wazonu unosząc się w powietrzu. To było niesamowite. Umiałam czarować. Moje zaskoczenie było wielkie. Coraz bardziej podobało mi się tutaj. Miałam ochotę tutaj zostać. Wiedziałam jednak, że moje zadanie jest całkiem inne od unoszenia margaretek.
- Okej. Zacznę szkolenie, ale pod jednym warunkiem... - powiedziałam. - Kiedy tylko zapragnę będę mogła wrócić do domu.
Kobieta potaknęła głową na znak, że się zgadza. Potem zawołała swoich służących. Nakazała im przygotować dla mnie pokój we wschodnim skrzydle. Ci od razu wyszli posłusznie wykonać zadanie. Jeszcze chwilę siedziałam obok kobiety nic nie mówiąc jedynie na nią spoglądając. Jej twarz była oazą spokoju. Po chwili obie wyszłyśmy kierując się do miejsca przeznaczonego dla mnie. Zdziwiło mnie to, że znajdowało się zaledwie dwa pokoje dalej od sypialni królowej.
Kiedy weszłam do środka wnętrze od razu przypadło mi do gustu. Znajdowało się tam wielkie łoże z błękitną pościelą, wielkie okno, z którego widać było piękny ogród, lustro ze złotą ramą, a przy nim niewielki stolik na kosmetyki i krzesełko. Po prawej stronie były dwie pary drzwi. Jedne jak się okazało prowadziły do łazienki, w której znajdowała się ogromna wanna i szafki z przyborami higienicznymi, drugie natomiast prowadziły do garderoby, w której stała wielka biała szafa oraz kilka mniejszych w podobnym odcieniu. Mimo, ze mieszkałam w luksusach aż tak dobrze jeszcze mi się nie żyło. A więc to miał być mój nowy dom... Zdecydowanie był cudowny!
Przedstawiam wam kolejny rozdział. Właściwie właśnie teraz zakończyłam wstęp do opowiadania. Teraz zacznie się akcja. Mam nadzieję, że się podoba. Według mnie nie jest taki zły. Jednak liczę na wasze opinie. Komentujcie. Zapraszam również TUTAJ.
- Okej. Zacznę szkolenie, ale pod jednym warunkiem... - powiedziałam. - Kiedy tylko zapragnę będę mogła wrócić do domu.
Kobieta potaknęła głową na znak, że się zgadza. Potem zawołała swoich służących. Nakazała im przygotować dla mnie pokój we wschodnim skrzydle. Ci od razu wyszli posłusznie wykonać zadanie. Jeszcze chwilę siedziałam obok kobiety nic nie mówiąc jedynie na nią spoglądając. Jej twarz była oazą spokoju. Po chwili obie wyszłyśmy kierując się do miejsca przeznaczonego dla mnie. Zdziwiło mnie to, że znajdowało się zaledwie dwa pokoje dalej od sypialni królowej.
Kiedy weszłam do środka wnętrze od razu przypadło mi do gustu. Znajdowało się tam wielkie łoże z błękitną pościelą, wielkie okno, z którego widać było piękny ogród, lustro ze złotą ramą, a przy nim niewielki stolik na kosmetyki i krzesełko. Po prawej stronie były dwie pary drzwi. Jedne jak się okazało prowadziły do łazienki, w której znajdowała się ogromna wanna i szafki z przyborami higienicznymi, drugie natomiast prowadziły do garderoby, w której stała wielka biała szafa oraz kilka mniejszych w podobnym odcieniu. Mimo, ze mieszkałam w luksusach aż tak dobrze jeszcze mi się nie żyło. A więc to miał być mój nowy dom... Zdecydowanie był cudowny!
Przedstawiam wam kolejny rozdział. Właściwie właśnie teraz zakończyłam wstęp do opowiadania. Teraz zacznie się akcja. Mam nadzieję, że się podoba. Według mnie nie jest taki zły. Jednak liczę na wasze opinie. Komentujcie. Zapraszam również TUTAJ.
Pierwsza! Omg, serio, ha ha ha udało się! Dodam Cię do obserwowanych, bo nie mogę się doczekać kiedy będzie kolejny rozdział. Nie wiem czy mnie kojarzysz(zapewne nie), alę piszę, bloga NeverBe(http://neverbe5sos.blogspot.com/), moim korektorem:D i BFF w realu jest Pineapple, której bloga obserwujesz(Dream):D. Wracając do tego opwiadania, zaczyna się robić coraz ciekawsze. Mam nadzieję, że nie karzesz mi długo czekać na następny. Nawet nie wiesz jakie to wspaniałe uczucie, gdy kończysz czytać rozdział 4 i odświeżasz, a tu jest już 5 ! Życie mam lepsze, dziękuję Ci za to, że piszesz . Naprawdę i z całego serca. Mam kilka blogów, które czytam i wszystkie są na prawdę świetne, ale twój blog jest inny. Zaskakuje i nie wiem co się dalej wydarzy. Myślę, że nie zepsujesz tak pięknego i barwnego początku. Trafiłam w 10 z czytaniem twojego opwiadania. Czekam na kolejny, życzę Ci z całego serca, aby wena cię nie opuściła. Nie zapomnij o mnie i do następnego:-* Aby nasza kochana bohaterka stała się dobrą królową i znakazła księcia. No i pokonała ciemność oczywiście. xx
OdpowiedzUsuńOh. Dziękuję za wyczerpujący komentarz. Na mojej twarzy do tej pory jest uśmiech. Kojarzę twój nick, ale opowiadania jednak nie za bardzo. Dlatego już czytam. Cieszę się, że moja twórczość ci się spodobała. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz mnie skomentujesz. :)
UsuńNie raz jeszcze skomentuję, mam nadzieję, że będzie co.xx
UsuńZawsze mam tak, że zaczynam, czytać rozdział i jest on taki trudny, nudny, ale potem BUM. I Akcja! Zaczynam się bać co wymyślisz, jeszcze, bo wszystko co piszesz pobudza mi wyobraźnie. Fajnie, że porównujesz świat ludzki do Elitroki. <3 Czekam na nn :))))
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz. Mam nadzieję, że twoja wyobraźnia dalej będzie przeze mnie pobudzana. Pozdrawiam :*
UsuńNa wstępie powiem, że bardzo podoba mi się nowy wygląd ^^. A teraz do rzeczy. Cieszę się, że Fancy wróciła do Elitroki i że postanowiła pomóc swojej rodzinie. Jestem pewna, że wiele ją tam czeka i wiem, że na pewno wszystko świetnie opiszesz - tak jak zwykle. Ciekawi mnie jak sobie poradzi na treningach w nowym otoczeniu. Szkoda mi tylko, że wyszła tak bez pożegnania. Wiem, rodzice by jej nie puścili, ale jakoś tak... przykro mi no.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na nn ;*
Cieszę się, że się podoba. Mam nadzieję, że kolejny rozdział ci się spodoba. :*
Usuńświetny wygląd :D
OdpowiedzUsuńhistorii nie bardzo rozumiem...chyba muszę wrócić do początku :D
_______________________________________________________
Zapraszam na :
http://pll-poland.blogspot.com/ <- szukamy adminów ;)
http://chwila-szczescia.blogspot.com/
Dziękuję. Mam nadzieję, że jak ogarniesz ją od początku to ci się spodoba :)
UsuńNa wszystkie anioły i demony, błagaamm. Popraw tą potomczynie (potomkini) bo mam ochotę sobie oczy wydrapać!!!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za tak drastyczny wstęp ale po prostu rzuciło mi się bardzo w oczy ;-;
Bo rozdział był naprawdę świetny. Nie działo się w nim super dużo ale jak stwierdziłaś to był wstęp do historii. Interesuje mnie ta ciemność. Mam takie skojarzenie z jakimś filmem o bliźniaczkach... Nieważne nie pamiętam za dobrze. Ale piszesz bardzo fajnie i przyjemnie :-)
Pozdrawiam Elvira Q <3
Już poprawione. Błędy u mnie są tak częste, że trzeba nad nimi nieźle pracować :)
Usuń