sobota, 20 września 2014

CAPITULO 3. - DAWNO, DAWNO TEMU...


Nie możesz zmienić przeszłości, ale przeszłość zaw­sze pow­ra­ca,
 żeby zmienić Ciebie. Zarówno twoją te­raźniej­szość jak i przyszłość.
- Jonathan Carrroll


Retrospekcja, 17 lat wcześniej. Świat w oczach Emmanueli.

   Weszłam do sali tronowej. Mimo, że powinnam była przebywać w niej prawie cały czas, to właśnie ją najbardziej omijałam. Ostatnie wydarzenia sprawiły, że czułam się w tym miejscu nieswojo. Nie mogłam tak po prostu być królową i zajmować się przyjmowaniem najrozmaitszych skarbów. 
   Pomieszczenie było ogromne, cudownie zdobione. Jego wygląd nie zmieniał się od kilkuset lat i to właśnie dzięki temu było warte biliony. Każdy czaił się, aby posiadać takie bogactwo. Jednak ono zostało powierzone mnie, jako potomczyni Carola Casmarti, wielkiego władcy tej posiadłości.
   Królową zostałam około stu lat temu po śmierci mojego rodziciela. Mimo swojego już podeszłego wieku z chęcią sprawowałam władzę i nawet chyba szło mi to całkiem nieźle. Liczyłam jednak, że w najbliższej przyszłości pojawi się mój potomek, który zajmie moje miejsce. Faktycznie żona mojego syna była w ciąży i już wkrótce na świecie miało pojawić się małe dzieciątko.
   Przy ścianie znajdującej się na północy stał na małym stopniu wielki tron. Poduszka miała kolor czerwony, obramowanie natomiast złoty. Za nim powieszony był wielki obraz przedstawiający mojego dziadka, za czasów panowania. To właśnie on w tym królestwie zdziałał najwięcej i właśnie dzięki niemu było ono takie cudowne.
   Usiadłam na swoim miejscu czekając na cotygodniowy raport od mojego posłańca Anthony’ego. Był to cudowny młodzieniec, który od początku zaskarbił sobie moją sympatię. Jego rodzice zginęli kilkadziesiąt lat temu podczas jednej z wojen. Po tym smutnym wydarzeniu ja stałam się jego opiekunką. Od zawsze mi pomagał, dlatego też nigdy nie żałowałam swojej decyzji.
   Chłopiec wszedł do pomieszczenia lekko zdyszany. Spojrzałam na jego twarz, na której malowało się zdenerwowanie. Nie chciał spojrzeć mi w oczy, a to oznaczało, że boi się powiedzieć co takiego dzieje się w królestwie i poza nim.
    - Witaj królowo – powiedział, mimo że upominałam go, że może zwracać się do mnie po imieniu.
   - Oh. Co za wieści przynosisz drogi Anthony? – zapytałam, ponieważ moja cierpliwość była na skraju wytrzymania.
   Musiałam wiedzieć, co takiego dzieje się w moim ukochanym królestwie. Wiedziałam, że ostatnimi czasy nie było tutaj zbyt dobrze, jednak zawsze trzymałam w sobie jakąś nadzieję.
   - Nie będę cię okłamywał – zaczął mój podopieczny. – Jest źle, bardzo źle. Ciemność powoli przebija się do królestwa. Nie wiem, czy nasza służba da radę obronić się przed tym atakiem. Musimy się przygotować na najgorsze – dokończył na jednym oddechu.
   Westchnęłam. Wiedziałam, że nie dowiem się o niczym dobrym, jednak moja wyobraźnia nie spodziewała się takiego obrotu sprawy. Elitrokia* była zagrożona. Ciemność przez tyle lat próbowała nas pokonać, zawsze jednak wychodziło jej to jednak z marnym skutkiem. Teraz, mimo że sama nie mogłam w to uwierzyć, miała duże szanse na pokonanie nas.
   Ciemność była naszym odwiecznym wrogiem. Za czasów mojego ojca już trzeba było się z nią zmagać. Zawsze jednak to my byliśmy górą. Do czasu kiedy zaczął nią władać Fasthor – najstarszy syn Aksariusza. Posiadał on moc, dzięki której potrafił zdziałać więcej niż sobie wyobrażaliśmy. Był najgorszą, najstraszniejszą istotą w całym istnieniu wszystkich istot, a tym samym największym wrogiem dobra.
   - Musimy coś zrobić – odezwałam się w końcu pokazując tym samym siłę do walki.
   Byłam królową, dlatego też nadzieja powinna ostatnia umrzeć we mnie. Nie mogłam się poddać. Musiałam walczyć o swoje królestwo tak jak kapitan ratuje tonący statek. Nie miałam innego wyjścia. Wszyscy poddani liczyli na mnie.
   Nasze rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. Nasz gość jednak nie czekał na zaproszenie tylko po prostu wszedł. Jak się po chwili okazało była to jedna z moich służących – Gala. Była to niska blondynka o niebieskich oczach. Miała około 200 lat, co na lata ludzkie brało się jako 18. Nie była zbyt szczupła, ale mimo to z jej twarzy nigdy nie znikał uśmiech. Była uwielbiana przez wszystkich. Każdy mógł na nią liczyć. Lubiła słuchać opowieści innych i dawać im rady.
   Kobieta podeszła od razu do mnie uśmiechając się promiennie. Miło było widzieć taki wyraz twarzy po tak strasznej wiadomości.
   - Co się stało drogie dziecko? – zapytałam.  
   - Pani Julia właśnie rodzi – wykrzyczała entuzjastycznie.
   Zaskoczyła mnie ta wiadomość, ponieważ moja synowa miała termin dopiero za dwa tygodnie. Jednak mimo wszystko ucieszył mnie ten news. Od razu podniosłam się z krzesła i skierowałam swoje kroki ku drzwiom.
   - Poinformowałaś Caspiana? – zapytałam spoglądając na Galę.
   - Tak. Jest już przy żonie. Są w pokoju pani Juli – odpowiedziała grzecznie się kłaniając.
   Otworzyłam drzwi i od razu podążyłam do sypialni, w której miał pojawić się mój wnuk, bądź wnuczka. Nie wiedzieliśmy, bowiem jaką to dziecko będzie miało płeć. W przeciwieństwie do świata ludzi u nas nie mogliśmy tego zbadać.
   Szłam długim korytarzem. Mijając wielką ilość drzwi zastanawiałam się, po co w tym budynku aż tyle pomieszczeń. Zdecydowanie połowę życia zmarnowałam na dotarcie do odpowiedniego miejsca.
   Mimo że szłam w ekspresowym tempie dotarłam dopiero po dziesięciu minutach. Od razu otworzyłam drzwi pokoju i weszłam do środka. Pomieszczenie było spore. Jego ściany miały odcień beżu. Mały regał z książkami znajdujący się od strony północnej miał kolor jasnego brązu. Był to mebel najlepszej jakości. Po stronie południowej znajdowało się niewielkie okno, przez które w tym momencie przebijały się promienie słoneczne.
   Na wprost mnie, na wielkim różowym łożu leżała moja synowa. Tuż obok niej siedział mój syn. W pomieszczeniu oprócz mnie był jeszcze królewski lekarz oraz dwie służące trzymające w rękach ręczniki. Nigdzie nie dostrzegłam dziecka, jednak nie przejęłam się tym, ponieważ mogło zostać przeniesione do innego pokoju.
   Spojrzałam na Julię. Miała zamknięte oczy. Jej twarz była blada, zupełnie jakby ktoś posypał ją mąką. Wyglądała jakby spała. Ubrana była w długą białą koszulę nocną. Jej kasztanowe włosy rozłożone były na poduszce. Po chwili Caspian zauważył, że stoję tuż za nim. Spojrzał na mnie. Na jego twarzy malował się smutek. Na jego policzku spostrzegłam łzę. O tym, że płakał świadczyły również zaczerwienione oczy. Jego ręka spoczywała na dłoni ukochanej. Po chwili jednak odwrócił wzrok.
   Spojrzałam na lekarza. Ten milczał cały czas wpatrując się w swoją pacjentkę. Kiedy w końcu zwrócił na mnie uwagę kiwnął głową jednocześnie informując mnie, że nie wszystko poszło po jego myśli. Gdy załamałam ręce mężczyzna podszedł do mnie lekko łapiąc za plecy. Chciał abym wyszła z nim na zewnątrz. Posłusznie posłuchałam, dlatego że chciałam dowiedzieć się co takiego zaszło.
   Kiedy w końcu znaleźliśmy się poza zasięgiem słuchu mężczyzna zaczął wyjaśnienia.
   - Chyba zorientowała się Pani co się stało. Poród Panienki Juli okazał się gorszy niż się spodziewaliśmy. Dziecko było duże, serce pacjentki nie wytrzymało. Reanimacja nie pomogła. Robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, aby… - lekarz mówił z wielką zawziętością, jednak ja przestałam go słuchać.
   W mojej głowie brzmiało tylko jedno zdanie: „Julia nie żyje”. Nie mogłam tego znieść. Nie wiedziałam jak Caspian to zniesie, przecież tak ją kochał. To była taka cudowna dziewczyna. Od zawsze się z nią przyjaźniłam mimo różnicy wieku. Miała ona całe życie przed sobą, jednak Bóg wezwał ją do siebie. Z pewnością chciałaby wychować dziecko.
   - Dziecko? – zapytałam. – Gdzie jest dziecko?
   Złapał mnie atak paniki. Lekarz jednak starał się mnie uspokoić.
   - Wszystko z nim w porządku. Jeżeli Pani chce zaprowadzę Panią do dziecka – powiedział trzymając mnie pod ramię.
   - Oczywiście – odpowiedziałam oddychając głęboko.

***
  
  Weszliśmy do pokoju przygotowanego dla maleństwa. Ściany miały kolor jasno zielony, dlatego że wszyscy stwierdzili, że będzie on odpowiedni i dla dziewczynki i dla chłopca. Wokół było pełno pluszaków i różnorodnych zabawek. Na środku znajdowało się łóżeczko stworzone przez najlepszego rzeźbiarza w królestwie. Prezentowało się ono idealnie. To właśnie w nim miał znajdować się mój wnuk.
   Podeszliśmy z lekarzem do łóżeczka. Gdy zerknęłam na dół moim oczom ukazało się cudowne maleństwo.
   - To pani wnuczka – odezwał się mój towarzysz.
   - Dziewczynka – powiedziałam sama do siebie biorąc dzieciątko na ręce.
   Dziecko spało. Miało na sobie białe śpioszki. Dodatkowo owinięte było w błękitny kocyk. Już dawno nie widziałam tak małej istoty, tak delikatnej i kruchej. Chciałam o nią dbać i jej bronić. Chciałam zastąpić jej matkę, której nie będzie miała. Wpatrując się w maleństwo nie zorientowałam się, że moim policzku lecą łzy. Poczułam je dopiero, kiedy dotarły do moich ust, a ja poczułam ich słony smak.
   Wyszłam z pomieszczenia po to, aby pokazać mojemu synowi jego córkę. Wiedziałam, że przez to całe zamieszanie związane z Julią nie widział swojej pierworodnej. Ponownie, więc szłam długim korytarzem kierując się do pokoju synowej. Kiedy dzieliło mnie od niej kilka kroków zaczepił mnie Anthony. Nie zwrócił uwagi na moją towarzyszkę tylko od razu przeszedł do rzeczy.
   - Królowo mamy problem. Nie mogłem Pani znaleźć – mówił pośpiesznie na jednym oddechu. – Ciemność weszła do zamku. Jesteśmy zgubieni – wykrzyknął.
   Spojrzałam na niego. Modliłam się o to, aby to była pomyłka. To nie mogło się dziać, nie teraz, nie w tym momencie. Nie wiedziałam, co robić. Nie mogłam przecież stać bezczynnie. Zaczęłam wymyślać jakiś plan, jednak mój umysł zwodził. Nie wiedziałam też, jakie są szkody i na czym możemy polegać.
   Moje przemyślenia przerwał nagły chłód. Wszystkie światła w zamku zaczęły gasnąć jedno po drugim. Schyliłam się aby obronić siebie i dziecko. Nie mogłam pozwolić, aby coś mu się stało. Wokół nas zaczęła rozciągać się czarna mgła. Nic nie widziałam, nawet Anthony’ego. W tej ciemności zaczęły migać czerwone, ogniste światełka. Po chwili wyłonił się z nich mężczyzna.
   Był to mój największy wróg Fasthor. Miał około trzydziestukilku lat przeliczając je na ludzkie. W rzeczywistości miał ich ponad tysiąc. Był jedną z najstarszych istot. Jego włosy były brązowe. Wzrost sięgał około 180cm. W jego spojrzeniu można było dostrzec zło i pogardę. Zerknął na mnie i uśmiechnął się zadziornie.
   - Kogo my tu mamy? – zaczął dotykając dłonią mojego policzka.
   Poczułam zimno, jednak starałam się być twarda. Starałam się zasłonić maleństwo tak, aby mężczyzna go nie zobaczył. Nie chciałam aby naraził je na niebezpieczeństwo. Było dla mnie zbyt ważne.
   - Zostaw nas w spokoju – krzyknęłam, jednak wiedziałam, jaka będzie odpowiedź.
   - Hahahahahaha – wybuchnął śmiechem. – Ja mam was zostawić? Wiesz chyba, że to niemożliwe. Wolę się wami trochę pobawić.
   W tym momencie zniknął zmieniając się w ciemną chmurę. Zaczął otaczać zamek. Ja korzystając z tego, że widzę korytarz postanowiłam znaleźć jak najszybciej Anthony’ego. Biegłam przed siebie nie zważając na zmęczenie. Co chwilę jednak zerkałam na maleństwo, aby sprawdzić czy wszystko z nim w porządku.
   Po kilku minutach biegania w końcu znalazłam to, czego szukałam. Mój posłaniec znajdował się w sali tronowej. Stał przy oknie wyglądając przez nie na całe królestwo. Gdy tylko znalazłam się blisko niego odwrócił się spoglądając mi w oczy.
   - Musisz ją stąd zabrać – powiedziałam wręczając mu moją małą wnuczkę. – Weź ją do świata ludzi i strzeż.
   Chłopak spojrzał na mnie odbierając z moich rąk dziecko. Nic nie mówił. Ufał mi, a ja ufałam jemu.
   - Kiedy ukończy siedemnaście lat przyprowadź ją tutaj z powrotem. Nie zapomnij o tym.
   - Jak ma na imię? – zapytał chłopak.
   Spojrzałam na dziewczynkę i uśmiechnęłam się delikatnie. Przez to całe zamieszanie zapomniałam nadać jej imienia, a przecież musiała je mieć.
   - Będzie się nazywać Felicity, ponieważ oznacza to szczęśliwość. Mam nadzieję, ze dzięki temu nie zazna w swoim życiu smutku – powiedziałam.
   Spojrzałam na Anthony’ego i skinęłam głową na znak, że może już iść. Mimo wewnętrznego bólu czułam, że dobrze postępuję. Tutaj jest zbyt niebezpiecznie dla takiej małej kruszynki. Za siedemnaście lat na pewno ponownie się spotkamy, wtedy wszystko będzie łatwiejsze i obie będziemy spędzać kolejne lata naszego życia. To właśnie ona będzie moją następczynią.

* królestwo wymyślone na potrzeby opowiadania.

Rozdział trochę inny od wszystkich. Wiem, że możecie mnie zlinczować, ale naprawdę mi się podoba. Właściwie w głowie miałam inną wizję, no ale wyszedł, jak wyszedł. Tak jak pod każdym postem i tutaj napiszę to samo. Komentujcie! Komentujcie! Komentujcie! Mam wtedy świadomość ile osób mnie czyta. :) Zapraszam również na drugi blog Wampir i Łowca.

14 komentarzy:

  1. Jeśli mam być szczera to rozdział mi się podoba, bo jest inny. Zaczyna być coraz to bardziej interesująco. No i dowiedziałam się trochę o przeszłości. Fajnie wymyśliłaś z tym imieniem. Czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny ! Bardzo mi się podoba :D Naprawdę mnie wciągnęłaś :) Do następnego ! Weny !

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra znów opóźnienie, ale to już chyba tradycja.
    Rozdział świetny i taki... inny. Ale ta inność mi się podoba naprawdę świetne są te twoje retrospekcje.
    Czekam na next,
    Priori ( kiedyś Sectum Sempra)

    OdpowiedzUsuń
  4. Twoje opowiadanie mnie zaintrygowało, a retrospekcja jest świetnie napisana :) Jestem ciekawa jak Fency zareaguje na to wszystko no i jak w ogóle znalazła się w swojej rodzinie.
    Czekam na następny rozdział :)
    Pozdrawiam,
    Sparks

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję za miły komentarz. Liczę, że zostaniesz na dłużej :)

      Usuń
  5. Nie mam słów aby to opisać. Po prostu:<3

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ciekawy rozdział :) Rzeczywiście jest nieco inny, ale tym bardziej intrygujący. Dobrze dowiedzieć się jak doszło do tego wszystkiego ;)
    Idę czytać dalej!
    Pozdrawiam, Sophie <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Nieźle to opisałaś z perspektywy Emmy (może to być skrót, bo nie chce mi się tak ciągle całości pisać? Nazwa królestwa mi się podoba, taka dźwięczna :) Lubię jak akcja dzieje się w innych światach. Co prawda standardowe fantasy też, ale to intrygujące x)

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli czytasz zostaw po sobie miły ślad.